O CO TU CHODZI?

Kilka lat temu podjęliśmy wyzwanie: postanowiliśmy, pomimo posiadania kuchni o powierzchni 1,5m2 (tak, PÓŁTORA METRA KWADRATOWEGO), nie żywić się do końca życia wyłącznie kanapkami. Ponieważ oboje bardzo kochaliśmy jedzenie, opcje były dwie: 

1. Zacząć stołować się wyłącznie na mieście (tu niestety okazało się, że żadne z nas nie odziedziczyło ostatnio milionowego spadku po dawno niewidzianym krewnym i najzwyczajniej w świecie nas na to nie stać).

2. Ujarzmić tę mikro powierzchnię i pomimo przeciwności losu, zacząć próbować przygotowywać na niej pełnowartościowe, smaczne i urozmaicone posiłki.


Połączyliśmy jedno z drugim i tak: kiedy nie mamy czasu gotować albo trochę nam się nie chce, odwiedzamy restauracje, bary i bistra, a gdy nam się nie spieszy (gotowanie w tak maleńkiej przestrzeni jest niestety dużo bardziej czasochłonne niż w pełnowymiarowej kuchni) dajemy się ponieść fantazji i kombinujemy w domu. Doszliśmy też do wniosku, że ,być może, nie jesteśmy osamotnieni w swojej walce o ciekawe i smaczne jedzenie na mikrometrażu i może nasze zmagania zachęcą jakichś mieszkańców kawalerek czy akademików do stawiania pierwszych kroków w "kuchni". 

Możecie być pewni, że jeśli pojawia się tu jakiś przepis (a więc udało nam się go zrealizować w domu), bez najmniejszego problemu przygotujecie taką potrawę posiadając chociażby kuchenkę turystyczną, patelnię i dobrze naostrzony nóż. 

Na blogu znajdziecie też relacje z naszych wizyt w różnych restauracjach, barach i jadłodajniach. Żadne z nas nie ma wykształcenia ani fachowego doświadczenia gastronomicznego, dlatego jedzenie oceniamy subiektywnie, kierując się własnymi smakami i preferencjami a niekoniecznie zgodnością z zasadami sztuki. 

Nie stronimy od prostoty i równie mocno cieszy nas porządne sadzone i dobre ziemniaki z koperkiem co wykwintny okoń nilowy sous vide z pudrem z oliwek i cebulową espumą (?!). Doceniamy miejsca, które za niewielkie pieniądze są nas w stanie dobrze nakarmić i nie odstraszają nas ceraty na stołach ani Pani Gienia- bufetowa z siatką na włosach, jeśli tylko jej pomidorowa i pierogi są, naszym zdaniem, grzechu warte. 

Bardzo chcemy, żeby miejsca, które dobrze dają jeść przetrwały jak najdłużej, dlatego chcemy dzielić się informacjami o tym, gdzie jedzenie nam smakowało, obsługa była w porządku, a rachunek nie zmusił nas do wyświetlania sobie przez tydzień chleba na ścianie.  

Mamy nadzieję, że, choć takich miejsc jest coraz mniej, unikniecie dzięki nam takich miejsc gdzie śmierdzi starą fryturą, obsługa drapie się po plecach widelcem a barman nie wie, że piwo pszeniczne albo miodowe przed przelaniem do szklanki należy zamieszać.

Od czasu do czasu pojawią się też pewnie różnego rodzaju tematy "okołojedzeniowe"- może coś o produktach, o sprzętach, o ludziach. Zobaczymy dokąd nas poniesie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz