Żabusia. Niespodzianka ukryta na blokowisku.

Środek osiedla- blokowiska. Wielka betonowa płyta góruje nad całą resztą upstrzonego roślinnością krajobrazu. W okolicy sklep z owadem, apteka dumnie chwaląca się tanimi lekami dla seniorów i pawilony z małymi sklepikami, których szyldy informują nas o "najnowszej kolekcji" (tylko nie wiadomo czyjej, bo ekspozycja jest rodem z ryneczku) i "super promocji" (napis umieszczony na stałe na szybie). Po chodniku niespiesznie spaceruje starsza pani z małym pieskiem, a zaraz za nią zamaszystym krokiem przemieszcza się łysiejący dżentelmen w świecącym, poliestrowym garniturze o zbyt szerokich nogawkach...
Atmosfera z pogranicza PRLu i lat 90 jest w okolicy wyjątkowo gęsta. Nie spodziewaliśmy się więc niczego ponad meduzę z lunetą, no może śledzia albo sałatki jarzynowej. Wręcz już nawet pogodziliśmy się z tą myślą, a tu nagle takie rozczarowanie :)
Mieliśmy wejść na chwilę, na zupę. Zostajemy na stałe. Żabusia nakarmiła nas smacznie i zaskakująco.

Pierwszym zaskoczeniem była informacja, że restauracja brała udział w "Smakach Gdańska" i menu z tego wydarzenia dostępne jest na co dzień w lokalu. My jednak postanowiliśmy zacząć od klasycznej karty i wystartowaliśmy z TATAREM (17zł) i PIEROŻKAMI GYOZA (16zł) Jedno i drugie było pyszne. Jedzenie surowej wołowiny praktykuję od bardzo niedawna, dlatego nadal podchodzę do takich dań ze sporą dozą ostrożności. Tu ostrożność okazała się na wyrost, bo tatar był drobno siekany i ze sporą ilością dodatków, co bardzo mi odpowiadało. Podano go z żółtkiem przepiórczym, ogórkiem, cebulką, anchois, ciemnym pieczywem i masłem. Pycha.


foto: Mocni w Gębie